wtorek, 28 marca 2017

Post mortem, odcinek 1. Fotografie

Jeżeli ktoś z Was oglądał horror pt. "Inni" ("The Others", 2001), z pewnością pamięta scenę, w której główna bohaterka, znakomicie grana przez Nicole Kidman, znajduje w swym domu dziwne, a zarazem przerażające fotografie pośmiertne jego poprzednich mieszkańców. Akcja filmu toczy się w roku 1945, ale fotografie są dużo starsze; pochodzą bowiem z epoki wiktoriańskiej. Ciekawy pomysł, prawda?

Nie do końca; to znaczy, nie do końca pomysł reżysera. Alejandro Amenábar nie wymyślił tego bowiem sam, lecz sięgnął do bardzo popularnej w wiktoriańskiej Europie i Ameryce tradycji uwieczniania na zdjęciach niedawno zmarłych osób. Sięgnęłam do niej również ja, w mojej trzeciej powieści pt. "Mechaniczna ćma", gdzie jedna z bohaterek zarabia na życie... nie fotografowaniem, lecz malowaniem zmarłych.
 
Wraz z wynalezieniem dagerotypu (w 1839), zwyczaj wykonywania pośmiertnych zdjęć - dotąd raczej praktykowany przez ludzi zamożnych, których stać było na wynajęcie fotografa - rozpowszechnił się również wśród osób biedniejszych. Pod koniec dziewiętnastego wieku zmarłych fotografowano niemal tak często jak żywych, czego świadectwem są ich niezliczone, doskonale zachowane podobizny.




Czasem owe "post mortem" są przerażające, gdyż zanim zostały wykonane, śmierć zdążyła już odcisnąć wyraźne piętno na modelu bądź modelce, czasem natomiast  - tak urokliwe, że nie sposób oderwać od nich wzroku. 

 

Zawsze jednak emanuje z nich charakterystyczny niepokój. Podobnie jak światło podczerwone pomoże odcyfrować trudny bądź wyblakły zapis na papierze, ludzkie oczy bez trudu odczytają subtelny szyfr Słodkiej Przyjaciółki, jak mawiał o niej jeden z bohaterów "Mechanicznej ćmy".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz