poniedziałek, 27 marca 2017

O parasolkach słów kilka

Nadeszła wiosna, a wraz z nią ostrzejsze słońce oraz pora filtrów, okularów przeciwsłonecznych i... parasolek.

Jak wiadomo, parasolka stanowi częste, a zarazem bardzo wdzięczne dopełnienie stylizacji gotyckich, steampunkowych i innych nawiązujących do dawnych epok. Jest też jednak bardzo praktyczna, gdyż w przeciwieństwie do ciemnych szkieł chroniących wyłącznie oczy, osłania również twarz oraz kark, tym samym chroniąc przed poparzeniami słonecznymi. Łączy zatem przyjemne z pożytecznym, z jednej strony dodając kreacji uroku, z drugiej natomiast pełniąc funkcję ochronną, a nawet - w przypadku osób nadwrażliwych na słońce (jak ja) - zapobiegając poważniejszym problemom takim jak udar słoneczny czy trudne do wyleczenia uszkodzenia naskórka.

Często zdarza mi się latem słyszeć na ulicy okrzyki (cytuję te bardziej cenzuralne): "Hej, przecież nie pada!", "Pogięło cię mała?" oraz średnio wybredne, ukradkowe komentarze odnoszące się do mojej kondycji mentalnej. A tymczasem...

Parasolki wynaleziono w starożytności właśnie w celu ochrony nie tyle przed deszczem, co właśnie przed słońcem. Najstarsze świadectwa o takim właśnie ich zastosowaniu pochodzą z Chin i Mezopotamii, używali ich również m.in. starożytni Grecy i Rzymianie, a także Aztekowie.


(Afrodyta, italska waza czerwonofigurowa, IV wiek p.n.e.)

Już sama etymologia polskiego słowa "parasol" (od hiszpańskiego zwrotu parar sol, czyli "zatrzymywać słońce") potwierdza, w jakim celu dawniej stosowano ów wdzięczny artefakt. Co więcej, w XVIII wieku wyraz ten oznaczał u nas wyłącznie ochronę przeciwsłoneczną. Dopiero później popularne stały się "parapluje" (od francuskiego parapluie). W języku francuskim do dziś funkcjonuje zarówno parapluie jak i parasol, w polskim zaś doszło do ujednolicenia, choć sama nazwa wciąż wskazuje, do czego pierwotnie parasole służyły.

Jean-Michel Moreau,Le Rendez-vous pour Marly, miedzioryt Carla Guttenberga (ok. 1777)


W epoce wiktoriańskiej parasole stały się już nieodłącznym elementem kobiecego stroju, obowiązkowo towarzysząc eleganckim damom w słoneczne dni. Widać je często na obrazach dawnych mistrzów, na przykład na poniższym płótnie Claude'a Moneta, na którym od słońca parasolkami osłaniają się zarówno kobieta, jak i mężczyzna.

Claude Monet, Promenada nieopodal Argenteuil, 1875



Pierwotna, przeciwsłoneczna funkcja parasola, niepotrzebnie zarzucona w poprzednim stuleciu, na szczęście powoli, choć nieśmiało wraca do łask. Ogromną zasługę ma w tej kwestii kultura gotycka, z upodobaniem sięgająca do dawnych epok i przywracające światu urok dawnych czasów, niepotrzebnie zapomniany we frenetycznej pogoni za "nowoczesnością". Niestety, nasz organizm nie zawsze nadąża za modą i dalej mamy skórę, oczy, niektórzy z nas są wrażliwsi na ostre, jaskrawe światło. Poza tym nie trzeba już chyba powtarzać, jak bardzo szkodliwy bywa nadmiar słońca i do jakich schorzeń prowadzi. Może więc warto wykazać się odrobiną nie tyle tolerancji, co zwykłego pragmatyzmu, i zamiast wyśmiewać anachronicznie ubranych dziwolągów, poszerzyć wiedzę z zakresu kultury materialnej i... spróbować zamienić filtr na ładną parasolkę :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz