wtorek, 21 marca 2017

Harry Clarke czy Benjamin Lacombe?

Niedawno dotarła do mnie wymarzona przesyłka, na którą na szczęście nie musiałam czekać długo, gdyż - choć kupiona na amerykańskim Amazonie - przyszła z Niemiec. Był to egzemplarz bibliofilskiego wydania dzieł Edgara Allana Poe, z ilustracjami Benjamina Lacombe, sławnego francuskiego ilustratora i... mojego rówieśnika (artysta urodził się w 1982).









Wersja Lacombe'a jest, moim zdaniem, najbardziej wymowna i spektakularna od czasów słynnego Harry'ego Clarke'a (1889-1931), który swoje ilustracje opublikował w 1919 (dodam, że wydanie z ilustracjami Clake'a doczekało się reedycji w 2008. Niedługo pewnie i ono zawita na mojej półce, jako zwieńczenie kolekcji). Włącznie było ich 29, tutaj zamieszczam parę przykładów.






Wersja Lacombe'a, który ma w swym portfolio także ilustracje literatury dziecięcej, jest - nie ma co ukrywać - łagodniejsza w wymowie, kontrastując z ostrą, miejscami przerażającą estetyką ilustracji Clarke'a. 

Obaj artyści zdołali jednak uchwycić najistotniejsze cechy utworów genialnego twórcy, ich specyficzny emocjonalny klimat, wyczuwalny w czasie lektury oryginału. Podczas gdy Clarke skupia się na estetyce szoku, makabry i totalnego zdumienia, dla Lacombe'a ważniejsza jest romantyczna melancholia, którą tchną opowiadania i wiersze Poe. Ligeia Clarke'a to dominująca, upiorna półbogini w olbrzymiej, czarnej aureoli, natomiast Lacombe przedstawił ją jako zamyśloną młodą kobietę o niepokojących, olbrzymich oczach, podobną nieco do słynnych wielookich dziewczynek Margaret Keane. 


"Ligeia" Harry'ego Clarke'a:



"Ligeia" Benjamina Lacombe:




Prawdę mówiąc, trudno orzec, który ilustrator lepiej wykonał swą pracę. Poprzestanę na stwierdzeniu, że obaj wydobyli z dzieł Edgara Allana Poe te dwie ich cechy, które czynią je tak niezwykłymi: monstrualną grozę i romantyczny smutek. Dlatego też uważam, że obaj - równie wrażliwi i utalentowani, leczpo prostu inni - idealnie się uzupełniają.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz