poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Post mortem, odcinek 5. Co mógł nam zrobić zmarły?

Tytuł tego artykułu brzmi nieco dziwnie: "Co mógł nam zrobić zmarły?" Chyba nic, prawda? Zmarły miał bowiem niewielkie, a właściwie żadne pole manewru... albo tak nam się obecnie wydaje. W epoce wiktoriańskiej uważano bowiem, że - wręcz przeciwnie - mógł on narobić sporo szkód, jeśli żyjący krewni w porę temu nie zapobiegli!

Z pewnością wielu z nas słyszało o zwyczaju zakrywania luster po odejściu jednego z domowników. Przeczytać o nim można w wielu publikacjach z dziedziny historii kultury, a także w powieściach, w tym w "Krzyku Persefony" mojego własnego pióra. W rzeczy samej, zakrycie wszystkich luster w domu było jedną z najważniejszych czynności, jakie należało wykonać, gdy ktoś nam umarł. W przeciwnym razie - jak sądzili nasi przodkowie - dusza, która niedawno uszła z ciała mogła bowiem przypadkowo zostać uwięziona właśnie w lustrze. Wierzono także, że jeśli zmarły odbije się w szklanej tafli, będzie później "straszył" żywych, gdyż będą oni go w niej później widzieć.

(źródło: https://ohfiddledeedee.com/2013/08/20/what-i-did-on-my-summer-vacation-oak-alley-plantation/)

Popularne halloweenowe "nawiedzone" lustra wywodzą się właśnie z tego przesądu. Cóż bowiem może człowieka bardziej przestraszyć niż zobaczenie w lustrze twarzy dawno nieżyjącej osoby? Dlatego właśnie w krajach anglosaskich specjalnie nakleja się na lustra realistycznie wyglądające twarze, by zwiększyć atmosferę grozy.


 (źródło: http://always29.deviantart.com/art/Mirror-ghost-251798038)

Drugi znany przesąd dotyczył zegarów. Ma on dość długą tradycję, gdyż sięga czasów Ludwika XIV. Podobno jego zegar przestał działać dokładnie 1 września 1717 o godzinie 7:45, a więc dokładnie w chwili śmierci francuskiego monarchy. Taka sama legenda łączona jest ze śmiercią znanego wynalazcy, Thomasa Edisona. Parapsychologowie twierdzą, że zegary zatrzymuje sam umierający człowiek, gdyż kończąc życie uwalnia on bardzo silną energię, czego skutkiem jest właśnie pozornie spontaniczne zatrzymanie czasomierzy. Niemniej jednak, w dziewiętnastym wieku obowiązkowo należało zatrzymać wszystkie zegary w domu, gdzie umarł człowiek, gdyż niedopełnienie tego obowiązku miało przynieść domownikom pecha.

 (źródło: https://www.shutterstock.com/video/clip-3775232-stock-footage-antique-clock-with-chain-the-clock-hands-stopped.html)

Innym, dość przerażającym przesądem jest wiara, że jeśli w domu zostanie jakiś przedmiot należący do zmarłego, ten przyjdzie po nas i nas ze sobą zabierze. Dlatego właśnie nasze babcie tak skrupulatnie paliły odzież oraz wszelkie inne przynależności, jakie pozostawili po sobie bliscy, którzy odeszli. Nawet bowiem osoba za życia dobra mogła postąpić w ten sposób, po prostu z tęsknoty za rodziną. Korzeni tej tradycji należy się moim zdaniem dopatrywać po prostu w szalejących w dawnych czasach zarazach oraz innych chorobach zakaźnych, których pozostałości należało skrupulatnie usunąć z domu, póki jeszcze nie było za późno. Z czasem zaraza odeszła w niepamięć, a wokół całkiem trywialnego, pragmatycznego zwyczaju narosła upiorna legenda.

 Palenie odzieży po zmarłych na dżumę, ok. 1340 (źródło: https://www.thoughtco.com/black-death-causes-and-symptoms-1789438)

Kolejne niebezpieczeństwo wiązało się z rozmowami. Pamiętacie stare przysłowie, De mortuis nil nisi bene, czyli po polsku: "O zmarłych należy się wyrażać wyłącznie dobrze"? Otóż, od czasów starożytnych właściwie aż do dziś uważa się, że wyrażanie złych opinii o ludziach już nieżyjących może przynieść pecha lub... ściągnąć na nas nieproszoną wizytę tych ostatnich! Uchodzi również - abstrahując już od przesądu - za zachowanie wysoce nietaktowne.

Nieszczęście mógł na żywych sprowadzić nawet obcy, kompletnie nieznany im zmarły, obojętne, czy dobry, czy zły. Napotkanie konduktu żałobnego uważano zatem za wysoce niebezpieczne. Kiedy już się więc na taki orszak natknęliśmy, należało natychmiast odwrócić głowę, a jeśli nie udałoby się nam tego w porę zrobić, powinniśmy przynajmniej mocno złapać się za guzik i nie puszczać, dopóki procesja zupełnie nie zniknęła nam z oczu.



Wiktoriański kondukt żałobny (źródło: http://www.angelpig.net/victorian/mourning.html)

Te wszystkie obyczaje, lęki, przesądy i obawy pokutują w społeczeństwie do dziś, szczególnie w środowiskach wiejskich, gdzie czas z natury płynie wolniej, a dawne tradycje oraz zwyczaje żyją dłużej niż w miastach. Mają one swój urok dawnych czasów, a jednocześnie moc inspirowania wyobraźni. Być może w tym właśnie tkwi ich sekret...

 (źródło: https://www.thoughtco.com/black-death-causes-and-symptoms-1789438)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz